5 lutego 2013

ROZDZIAŁ SZÓSTY


Emma ubiera się tak szybko, że nie jestem w stanie tego zarejestrować wzrokiem. Marszczę czoło, uderzam się w nie dłonią. Boże, kurwa, ja pierdolę! Mogłaby coś powiedzieć, ale nie – jest wściekła. Rozumiem to, przecież sprawy nie miały się tak potoczyć; przecież ona dla mnie pracuje, a podpisywaliśmy umowę między sobą, że nigdy, przenigdy nie połączy nas nic więcej, niż biznes. Boże. Sam nie wiem, co powiedzieć. Może jakieś “przepraszam”? Chociaż i to nic nie da – przecież nie wymarzę jej tego z pamięci. Leżę bezczynnie na sofie, nawet nie mam zamiaru się ubierać. Jeśli moja matka wpadnie z wizytą wieczorem, to będzie miała miły widok – nie obchodzi mnie to.
Popycha moje ramię, w rezultacie czego, spadam na ziemię. Zabiera coś z kanapy, burcząc pod nosem. Słyszę dźwięk zapinanej kurtki, potem butów. Jeszcze kilka kroków, zabiera swoją torbę..
Na razie mówi głosem tak wściekłym, złym, że aż przechodzą mnie ciarki. Wychodzi, trzaska głośno drzwiami. Wzdycham – znowu. Leżę nago na brzuchu na białych płytkach w swoim salonie, niedaleko kominka, w którym tylko na święta palę drewno – tak, dla nastroju. Kładę głowę, przytykając prawe ucho do zimnej posadzki i wpatruję się w marmur. Ziewam. Po kilku minutach podpieram się dłońmi i wstaję – nie mogę wiecznie leżeć bezczynnie na podłodze. Nie przejmuję się tym, że nie mam nic na sobie – kto mnie zobaczy? Mieszkam na samym końcu uliczki, rzadko kiedy ktoś tędy przechodzi; chyba, że wybiera się na wspinaczkę po wzgórzach. Przekręcam oczyma, idąc do kuchni. Wyciągam szklankę, bo wyżej nie chce mi się sięgać, schylam się do barku, aby wyjąć wino, które najczęściej otwieram w czasie naprawdę ważnych wydarzeń..
Wracam do salonu. Siadam na sofie, rzucając smętny wzrok na swoje ubrania leżące przy stoliku. Nalewam sobie do szklanki trochę trunku, upijam go; w ostateczności i tak zaczynam pić z butelki. Teraz maniery nie są nikomu potrzebne.
Zamykam oczy, opieram głowę o oparcie. Wciągam powietrze, wypuszczam je. Jestem oazą spokoju, muszę to przyznać. Chociaż czuję, że gdzieś wewnątrz mam ochotę się zabić, zapaść pod ziemię – cokolwiek, byleby nie stanąć oko w oko z problemem, który sam sobie przysporzyłem. Taka współpraca nie będzie miała sensu – ona na pewno będzie mnie unikać, a ja chciałbym z nią o tym porozmawiać. Obłędne koło.. znów.
Krzywię się, kiedy dzwoni mój telefon. Nie mam ochoty odbierać; nogą przetrącam szklankę stojącą przy sofie. Nie przejmuję się tym – dywanu nie mam, więc nic wielkiego się nie stanie. Stopy zaczynają mi marznąć – co jak co, ale o tej porze roku i dnia, w moim salonie jest chłodno. Nawet nie włączyłem ogrzewania. Szlag by to.
Zasypiam.

Jared. Jared? Obudź się. Ktoś klepie moje policzki i lekko mną potrząsa. Nie jestem w stanie odpowiedzieć, przynajmniej nie w tej chwili. Mruczę cicho pod nosem, powoli otwieram oczy. Co się stało? pyta.. moja mama?
Mamo.. proszę.. zostaw mnie.. szepczę. Nie jestem teraz w nastroju do zwierzeń.. dodaję po kilku sekundach. Rodzicielka wzdycha cicho; słyszę dźwięk obijających się o siebie naczyń. Ktoś jeszcze jest w domu?
Shannon, zaprowadź go pod prysznic, a ja tutaj posprzątam słyszę. Shanny.. Shanny tutaj jest?
OK odpowiada mój brat. Po chwili czuję lekkie szarpnięcie do góry; jeszcze do końca się nie przebudziłem, więc Shannon pomaga mi iść. Rozumiem wszystko, ale mogłeś się chociaż ubrać mówi lekko rozbawionym głosem.
Mogłem odpowiadam sucho i bez jakichkolwiek emocji. Może nie chciałem. Tak mi było dobrze stwierdzam. Rozglądam się nieprzytomnie po otoczeniu; orientuję się, że jestem w łazience. Brat prawie że wrzuca mnie pod prysznic i odkręca zimną wodę.
Zawsze działa odpiera, kiedy widzi, jak się wzdrygam. Posiedź tutaj chwilę, a jak ochłoniesz, to zakręcę, a potem porozmawiamy, co się stało.

2 listopada, 2009 rok

Shannon nie odstępuje mnie na krok. Chodzi ze mną wszędzie, dosłownie. Odprowadza mnie do domu, odbiera z niego. Czuję się jak w więzieniu – ale zalecenia matki są przecież najważniejsze. Od czasu, kiedy zobaczyła mnie leżącego “beztrosko” w salonie mając u boku wino, postanowiła, że posługując się Shannonem, będzie kontrolować moje życie. To trochę dziwne, ale nic na to nie poradzę. Mama zawsze była nadopiekuńcza. I nadal jest.
Uśmiecham się lekko, kiedy dochodzę do wniosku, że Shannon nie może kontrolować wszystkiego, co robię – nie może chodzić ze mną na wywiady, na gale, na które nie został zaproszony przez organizatorów. Nie może uczestniczyć w rozmowach biznesowych, które prowadzę.. są jakieś plusy. Zawsze można wymknąć się wcześniej, skłamać, że najlepszy przyjaciel jest chory i uwolnić się od brata. Chociaż nie winię go za tę sytuację, musi mi dać trochę luzu. Nie jestem już dzieckiem, które trzeba pilnować.. tak przynajmniej sądzę.
Jak tam Artifact? pyta Shannon.
Nie wiem odpowiadam zgodnie z prawdą. Emma jest producentem. Powinieneś jej pytać rzekę, w myślach dodając: na pewno będzie chciała rozmawiać z którymś z Leto. Dobrze, że Shannon nic nie wie, bo by mnie zabił, poćwiartował i rzucił wilkom na pożarcie.
Nie widuję jej ostatnio rzuca z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Diana mówiła, że jej matka jest chora i planuje polecieć do domu na parę dni.
Aha mruczę cicho pod nosem, mrużąc oczy. Shannon, słuchaj, jest taka sprawa.. zaczynam nowy temat.
Nie.
Dlaczego? Przecież nie jestem już dzieckiem, nie musisz mnie pilnować na każdym kroku krzywię się.
Muszę, bo nie chcę, żebyś wylądował za jakimś rogiem, zalany w trzy dupy, nagusieńki jak małe dziecko i do tego krzyczał, że należysz do rasy nadludzkiej i wszyscy mają się bać, bo nadchodzi zagłada mówi poważnie, chociaż wiem, że zaraz się zaśmieje. Jeden, dwa, trzy..
Nie śmieje się?

9 grudnia, 2009 r

Jak opiszesz nowy album swojego zespołu? wzdycham. Kolejne takie same pytania, kolejne nudne, wyuczone już odpowiedzi. Uśmiecham się nieznacznie, układając niewielką przemowę w myślach.
Inspirujący. Wolny. Nowy. Mógłbym wymieniać wiele przymiotników, ale myślę, że nie opisałbym go do końca świata. Szczerze powiedziawszy – nie został stworzony dla nas, dla ludzi, którzy wierzą. Ten album jest dla tych, którzy coś.. lub kogoś w życiu stracili. Wiarę, nadzieję. Swoją miłość. Chcą o to walczyć, ale nie mogą – bo nie wierzą wystarczająco mocno.
Skąd więc nazwa This Is War?
To chyba logiczne śmieję się. To jest Wojna: prawdę mówiąc, ten tytuł nadał Shannon. Kiedy zaczęliśmy nagrywać album, niedaleko po całej sprawie z EMI, rzucił, że będzie to wojna. Postanowiliśmy nazwać tak album, bo to naprawdę była wojna. Ciężka. Poza tym, wojnę można wypowiedzieć każdemu: nawet marzeniom, o które trzeba walczyć do samego końca. Jeśli idziemy ścieżką marzeń, jeśli nimi żyjemy, wszystko jest możliwe. Nic w życiu nie jest przypadkowe.
Czy planujecie wydać niedługo jakiś teledysk? Ostatnio świat ujrzał Kings And Queens.
Niedługo. Plotkujemy, planujemy, ustalamy.. uśmiecham się ponownie, w duszy ciesząc się, że to prawie koniec wywiadu. Ukradkiem zerkam na zegar wiszący za kobietą przeprowadzającą ze mną wywiad i z radością stwierdzam, że zostało dziesięć minut. Pewnie spyta mnie o moje życie prywatne. No dalej.
Twoje fanki są ciekawe, czy nadal jesteś singlem.
Hmm.. mruczę, przekręcając oczyma. Wsuwam rękę do kieszeni, wyciągam telefon i przykładam do prawego policzka. To moja dziewczyna. Małe, błyszczące BlackBerry. Robię z nią wszystko, każdego dnia i nocy. Czasem nawet pocieram nią o miejsce za uchem – myślę, że niedługo przyjdą na świat małe, błyszczące jeżynki całuję ekran swojego telefonu i chowam go do kieszeni. Prezenterka się śmieje, co chyba jest dobrą oznaką, sam nie wiem. Żegna się ze mną, dziękuje za udany wywiad i ma nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Cóż.. ja nie.
Zakładam kaptur na głowę, na nos nasuwam okulary przeciwsłoneczne. W tej dzielnicy pewnie mam już status “debil roku”, bo za każdym razem, jak tutaj przychodzę, mam te cholerne okulary. Ale cóż mogę poradzić, kiedy to właśnie w tym miejscu zbiera się najwięcej fanów i nie dają mi żyć, kiedy mnie widzą. Przechodzę przez pasy, nie mam ochoty zamawiać taksówki; zachodzę do jakiejś niewielkiej kawiarni i siadam przy stoliku. Patrzę na kartę powieszoną tuż przy dzbanku z kwiatami, na której znajdują się przeróżne nazwy kaw, herbat czy ciast, jakie można zamówić.
Ściągam kurtkę, wieszam ją na krawędzi krzesła i podpieram głowę o dłoń wspartą na łokciu. Mam wrażenie, że taka sytuacja miała już kiedyś miejsce, tylko wydarzyła się w trochę inny sposób..
Tamten cholerny dzień, kiedy wszystko się zmieniło – poznałem Franceskę, która notabene już się nie odzywa; zostałem oskarżony o pobicie kobiety, potem ta cała sprawa z EMI, teraz z Emmą, która też już się nie odzywa.. czy ja kiedykolwiek postąpię rozsądnie w życiu, bez żadnych konsekwencji?
Podchodzi do mnie kelnerka. Zamawiam herbatę, moją ulubioną – zieloną. Wpływa na mnie uspokajająco, nie jest też taka pobudliwa, jak niektóre. Nie zamawiam niczego więcej – nie wziąłem karty z domu, bo wywiad został zaplanowany spontanicznie, dwa dni wcześniej, dlatego też nie organizowałem się zbytnio; a w kieszeni mam tylko trzydzieści dolarów, które wziąłem na powrót taksówką do domu.

Patrzę niepewnie na list, który trzymam w dłoniach. Nadawcą jest EMI, więc jest się czego obawiać – wyjmuję kilka następnych, mniej ważnych, takie jak wezwanie do zapłaty za mandat sprzed dwóch lat, czy też bon promocyjny do sklepu meblowego, w którym zamawiałem te, które stoją w moim mieszkaniu. Zamykam skrzynkę, podchodzę do bramy, wpisuję odpowiedni kod i wchodzę do środka.
Dochodzę do drzwi, otwieram je kluczem i wchodzę do środka. Rzucam kurtkę na ziemię, buty zostawiam również w byle jakim miejscu, ponieważ są brudne i nie chcę potem sprzątać całego mieszkania. Zakładam kapcie, które dostałem od cioci i idę do salonu, gdzie – oczywiście – spotykam Shannona.
Melduję się, szefie, że wróciłem do domu salutuję bez żadnego entuzjazmu i ignoruję swojego brata, przechodząc obok niego obojętnie. Aha, melduję też, że kiedy wyszedłem z budynku, w którym odbył się wywiad z Jaredem Leto, dnia dziewiątego grudnia, poszedłem do kawiarni, aby się napić herbaty. Odebrałem też listy, które leżały w skrzynce przed domem..
Przestań przerywa mi. To wcale nie jest śmieszne. Mnie to też denerwuje. Chciałbym gdzieś pójść przed trasą, ale nie mogę, bo muszę latać za Tobą, jakbyś miał dziesięć lat i nie wiedział, co to życie.
Więc dojdźmy do porozumienia proponuję. Mów matce, że jesteśmy razem, a tak naprawdę będziemy osobno. Przecież tego nie sprawdzi. Chyba, że puściła za nami detektywów.
Ale musisz mi mówić, co się dzieje w Twoim życiu! zaznacza. Przecież nie będę jej codziennie mówił, że chodzisz na wywiady.
Co u Emmy? zmieniam temat. Nie chcę rozmawiać o tym, jak mamy okłamywać naszą matkę. Jestem naprawdę ciekaw, co u Pani Ludbrook, która mnie olewa już od.. kilkunastu dni? Nawet nie wiem, ilu. Nie liczyłem.
Co Ty tak się o nią pytasz? Shannon patrzy na mnie ciekawskim wzrokiem. Myślałem, że codziennie rozmawiacie. Przynajmniej tak to wyglądało. W porządku. Mówiła, że szykują książkę. Dosyć ciekawie, czemu mi nie powiedziałeś? Stwierdziła, że wiesz.
Ee.. wymyka mi się z ust. Cóż, ja.. zapomniałem – mówię zakłopotany, przeczesując palcami włosy. Co mogę powiedzieć? Że nie rozmawiam z nią, bo nie chce mnie znać, po tym, jak wylądowaliśmy na sofie w moim salonie i uprawialiśmy seks? Shannon by mnie zabił.
Mój brat zanosi się śmiechem. Marszczę czoło.
Jesteś udany. Poważnie stwierdza i wstaje. Otrzepuje swoje spodnie, zapina bluzę i podchodzi do mnie. Klepie moje ramię, znów chichocze i wychodzi z mojego mieszkania.
Chwila.. mówię, ale jest już za późno, raczej tego nie usłyszał. Kurwa – klnę cicho pod nosem, siadając na fotelu – nie ustaliliśmy, jak będziemy okłamywać naszą matkę.. trudno.
Wzdrygam się, patrzę na zegarek wiszący przy przejściu prowadzącym do kuchni i znów klnę pod nosem. Za godzinę muszę jechać do naszego biura, sprawdzić jak idzie tworzenie nowych, Marsowych rzeczy, a następnie po raz kolejny iść na pieprzony wywiad, tym razem do radia.

Przechodzę przez drzwi frontowe, poprawiając kołnierz od kurtki – tym razem ubrałem trochę lżejszą, ponieważ na dworze zrobiło się o wiele cieplej; porównując do temperatur panujących w listopadzie w Los Angeles, to cud, że jest dziewiętnaście stopni, ale trzeba też uważać, bo w każdej chwili może zrobić się minus dziewiętnaście. Witam się z – no cóż, jestem ich szefem! – moimi pracownikami, chwilę zamieniam z nimi kilka słów i idę dalej. Przechodzę przez kolejne drzwi, zamykam je; jestem w biurze, które praktycznie należy do mnie, ale teoretycznie pracuje tutaj ktoś inny. Krzywię się, kiedy stwierdzam, że nikogo nie ma. No cóż, będę musiał poczekać..
Siadam na krześle, w sumie, rozsiadam się i wsuwam dłonie do kieszeni dżinsów. Opuszkami palców uderzam w obudowę BlackBerry, żałując, że nie wziąłem swojego iPoda – przynajmniej bym się nie nudził. Rozglądam się po pomieszczeniu – nic wielkiego się nie zmieniło, od kiedy przejęła to nowa osoba; mianowicie, Ally, którą niedawno zatrudniłem. Wydaje się być idealna do tego stanowiska – mądra, inteligentna.. Cudowna blondynka.. jak ja uwielbiam blondynki..
Pewnie tylko dlatego ją zatrudniłeś, odzywa się mojego alter-ego.
Opieram głowę o oparcie, wzdycham, odganiając niesforne myśli. Nucę melodię pod nosem, co jakiś czas rzucając przypadkowym słowem. Ile jeszcze muszę czekać? Nie mam wieczności. Za kilkanaście minut muszę jechać do tego pierdolonego radia. No rzesz kochany Boże.. ile dałbym, żeby teraz siedzieć spokojnie w domu i mieć wszystko w czterech literach.

Kiedy mam zamiar wychodzić – oczywiście, często mi się to zdarza! – Ally właśnie przychodzi. Puszczam klamkę, odsuwam się momentalnie, bo prawie uderzyłaby mnie drzwiami prosto w twarz.
O wyrzuca z siebie, zdziwiona na mój widok. Nie jestem zakłopotany, rzadko tutaj bywam, chyba, że stało się coś ważnego, bądź też robię kontrolę. Wcześniej pracował tutaj Jamie, ale nie za dobrze się sprawdził, więc “przerzuciłem” go do pracy w studio przy płytac, miksowaniu. Co Cię tutaj sprowadza? pyta w końcu.
Przyszedłem, aby sprawdzić, jak idą sprawy odpowiadam zgodnie z prawdą. Nie mam ukrytych zamiarów, wiec nie muszę kłamać, jak ostatnio we wszystkim. Więc, jak idą sprawy? uśmiecham się nieznacznie.
W porządku odpowiada ze szczerością w głosie. Jutro wysyłamy do drukarni książkę. Na razie kilka egzemplarzy, na próbę. Potem najwyżej dodrukujemy.
Kiwam głową.
No, to tyle chciałem wiedzieć dodaję, obracając się napięcie. Zaczynam iść w stronę drzwi, lecz nagle się zatrzymuję. Muszę o to spytać. Odwracam się ponownie, patrzę na Ally. Rozmawiałaś może z Emmą?
Nie. Nie widziałam jej od kilku dni. A Ty?
Też nie.. od dawna z nią nie rozmawiam mówiąc to, odwracam głowę w lewo, patrzę gdzieś na rzeczy leżące na półce. Dziwne.. ale martwię się o nią. Nigdy tak długo się nie odzywała. Wiem, że zrobiliśmy coś głupiego, ale ona nigdy nie była taka, żeby uciekać. W ogóle się nie odzywała? Żadnego e-maila, telefonu, SMS-a.. nic?
Nic. Przynajmniej do mnie siada na swoim fotelu i otwiera laptopa. To ten moment, w którym powinienem stąd wyjść, zabrać się w cholerę i do niej zadzwonić. Tak, zrobię to. Przecież muszę stawić czoła temu – jakby na to nie spojrzeć – problemowi.
Do zobaczenia – rzucam na odchodne. Otwieram drzwi, wychodzę, znów cicho klnę pod nosem. Jak zacznę tak o nią wypytywać, ludzie zorientują się, że coś między nami zaszło. Nie mogą. Nie mogą się o tym dowiedzieć. To sprawa pomiędzy mną a nią. Nic. Nie. Może. Się. Wydać.

Gdzie jest Emma? pyta mnie Tomo. Kolejny. Zaciskam szczękę, przez chwilę nie odpowiadam. Naprawdę, do cholery, nie wiem! Nagle wszyscy jej potrzebują.
Nie mam zielonego pojęcia odpieram. Szukałem jej, ale nie odzywała się do nikogo przez ostatnie dni. Diana mi mówiła, że jej mama jest chora i planuje wrócić do domu. Może tam jest? wzruszam ramionami.
Dlaczego zachowujesz się tak, jakby Cię to w ogóle nie obchodziło? Jared, to Twoja asystentka. Bez niej nie dasz sobie rady/
Tomo, proszę Cię. Nie. Wiem. Gdzie. Ona. Jest. Nie interesuje mnie to zbytnio.. jeśli ktoś w jej rodzinie potrzebuje wsparcia, nie musi mi o tym mówić i prosić o zgodę na wyjazd. Nadal dla mnie pracuje, no cóż, jeśli nie wróci za dwa tygodnie, znajdę kogoś innego. Nie ma problemu mówię bez przekonania. Tomo macha na mnie ręką, idzie w stronę Shannona siedzącego przy keyboardzie, którym się bawi. Nachylam się znów nad kartką, przykładam do niej ołówek i zaczynam pisać tekst nowej piosenki. Gdzieś w myślach mam już do niej melodię oraz tytuł.. Depuis Le Debut.
Przysypiam, kładąc głowę na stole. Nadal jestem w studio, nie wiem szczerze, co w nim robię, ale chyba mieliśmy mieć próbę. Przebudza mnie jakiś szelest i zamieszanie w holu. To pewnie Shannon, albo ktoś z ekipy – zawsze to robią, bo jest za małe przejście pomiędzy holem głównym, a tym, który prowadzi do tego studia.
Podnoszę głowę. Przecieram dłońmi oczy, ściągam łopatki, których kości lekko mi strzelają. Krzywię się, nie lubię tego. Wstaję powoli, aby nie rozbolała mnie głowa i idę w stronę dochodzących dźwięków.
Shannon? wołam.
Tak się cieszę, że wróciłaś! Martwiliśmy się o Ciebie! Co się stało? wychodzę za róg i widzę mojego brata jak przytula jakąś blondynkę. Kiedy się od niej odsuwa, dostrzegam znajomą twarz – to Emma. Kurwa. Właśnie teraz?
Shannon? powtarzam, zupełnie ignorując kobietę.
Emma wróciła! zwraca się do mnie z dużym uśmiechem na twarzy, odsuwając się od blondynki. Patrzy na mnie lekko zakłopotanym wzrokiem; ja swój spuszczam na podłogę, potem na czubek swoich butów. Zastaje niezręczna cisza..
Cześć mówię w końcu, podnosząc głowę. Musiałem się przełamać, Shannon by się domyślił. Nie może się dowiedzieć, nie. Musi być przekonany, że między mną a nią wszystko jest w porządku.. tak jakby. Może pomyśli, że sprzeczaliśmy się o coś i źle to wyszło? To lepsza opcja, niż wyznanie prawdy.
Cześć odpowiada mi. Coś się zmieniło.  Czuję to i widzę. W jej głosie jest obojętność, ale i.. nadzieja? Cóż, nie chcę tego analizować, więc puszczam tę myśl w zapomniane.
Ona się zmieniła. Wygląda na bardziej dojrzalszą, pewną siebie.. ale i ostrożniejszą. Co się zmieniło? Czy to przez te kilka minut, które spędziliśmy bliżej niż kiedykolwiek przez całe sześć lat?

9 komentarzy:

  1. Marija Eleonora Huntas Und Dziamas6 lutego 2013 00:04

    IDĘ SKOCZYĆ Z MOSTU ALE NAJPIERW USUNĘ MÓJ SZIT. JEZZU, TO JEST NIE DO OPOWIEDZENIA!! I HATE YOU, I LOVE YOU I HATE YOU WHOJHOAHDAILDHSIDHASDHOHIWHIORLA ;___; FOOK U! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój CO? nie doczytałam, idę po swoje okulary.. ah, ARCYDZIEŁO. no tak, spróbuj je usunąć - moja pięść potrafi nawet przebić się przez ekran laptopa....

      Usuń
    2. Marija Eleonora Huntas Und Dziamas13 lutego 2013 10:56

      POD KONIEC LUTEGO? MÓJ KURCZAK CHYBA ZA DŁUGO NA MROZIE SIEDZIAŁ. OBY TO BYŁ TYLKO NIESMACZNY ŻARCIK Z TWOJEJ STRONY.

      MOJA PIĘŚĆ TEŻ DUŻO MOŻE, INNE CZĘŚCI CIAŁA RÓWNIEŻ ;D

      KOCHAM XO

      Usuń
  2. Świetny szablon!
    Świetny rozdział, „Cztery pory roku” Vivladiego też ą napraw świetne. Nadużywam słowa świetne?
    Jared z tym Batmanem był genialny. Taki zwrot o 180° po opowieści Franceski.
    A co do włosów, jestem naturalnie ruda, a chciałam pofarbować się na ciemny brąz. Wylądowałam
    z czarnymi włosami , które z moją bladą karnacją nadawały mi wygląd śmierci. Spędziłam całe lato chustą na głowie.
    - Nikola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. dziękuję, jakoś udało mi się w końcu go okiełznać :D
      2. NIE nadużywasz, po prostu wyrażasz swoją opinię ^_^
      haha, wiem, że akcja z Batmanem jest dobra.. tak jakoś wpadłam, bo patrzyłam na zdjęcia Christiana Bale i pomyślałam "A co tam! walnę coś z Batmana" :)
      cóż.. ja miałam już na głowie chyba wszystko poza zielonym i niebieskim. więc rozumiem Twój "ból" ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Patrzę - krótki rozdział.
    Czytam - o kurwa, jaki długi xD
    Takie jedno, nurtujące mnie pytanie - dlaczego na tym blogu jest tyle obserwatorów, a tylko kilka komentarzy? WTF LUDZIE!?
    Taki... taki zawiły ten rozdział. Taki dziwny, dużo się wyjaśniło, a ja nie nadążam. Just Claudia :P
    W sumie to nadal nie wiemy kim jest Franceska. I myślałam, że ma tą czapkę bo ogoliła sobie brwi, a nie, że zmieniła kolor włosów xD Ale rude są fajne! :<
    Loool, jeszcze ma jakąś ranę na udzie? Wtf?
    Niedoszły samobójca? WTF!?
    Myślałam, że tamten dziadek ją zgwałci, a nie uratuje... TAK WIEM XD
    Dziadu nie zna Czterech Pór roku, omg. O.O
    Następny pod koniec lutego... MOŻESZ POWTÓRZYĆ? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no bo k*rwa jest długi xD 13 stron w Wordzie to mało?! uhuhu, no cóż, debatujmy nad tym :D
      zawiły?! dziwny?! oh Ty, no to następnego nie zobaczysz!! bo jest jeszcze bardziej... zawiły XD
      i bardzo dobrze - kim jest Franceska, wyjaśni się dopiero w dalszych rozdziałach...i to będzie dość szokujące :-D szczególnie dla Jareda, bo za bardzo się do niej przywiąże (nie, to nie to co myślisz :D)
      wszystko się wyjaśni.. soon. cała sprawa z blizną (i to nie jedną) oraz niedoszłym samobójcą :D
      no nie zna, bo to the bill (przeczytaj po angielsku :P) ale ogólnie dalej.. pozna więcej :D
      KONIEC LUTEGO. kropeczka :D

      Usuń
  4. [SPAM]
    Hej nie masz rubryki ze spamem, więc piszę tutaj. Chciałam zaprosić cię na blog http://ruch24na7.blogspot.com/ Jest to kącik poleceń, piszemy tam wszystko co warte zobaczenia/posłuchania/odwiedzenia. Serdecznie zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  5. coooo
    Byłam przekonana, że Leto będzie kręcił z Franczeską, a tu Emma
    COOO
    btw Jared, którego ty stworzyłaś i któremu ty nadałaś cechy jest zajebisty i tyle w temacie kocham go

    OdpowiedzUsuń